Mity na temat projektowania ogrodów, powszechne jak podagrycznik
Kiedy zaczynasz swój projektowy biznes, śledzisz różnego rodzaju grupy, czytasz komentarze pod żywymi dyskusjami, żeby dowiedzieć się, jak to wszystko naprawdę działa. Też tam byłam i chłonęłam każde słowo, wtedy jeszcze nie z facebook’owych grup, ale jakichś forów i portali.
Czy zyskasz w ten sposób prawdziwy obraz tego, co Cię czeka?
Nie do końca.
W tym artykule rozprawiam się z pięcioma mitami na temat projektowania ogrodów, których możesz się nabawić, a które są trudne do wytępienia, jak tytułowy podagrycznik.
Mit 1. Projektowanie roślin, to wszystko, co musisz wiedzieć
Znajomość roślin jest oczywiście niezbędna, aby projektować ogrody. Wśród roślin ogrodowych musimy poruszać się jak przysłowiowa ryba w wodzie, aby swobodnie korzystać z nich w projektowaniu. Jest to spora dziedzina wiedzy do przyswojenia i często tak się zafiksowujemy na tym aspekcie, że zapominamy o wszystkim na około.
Projektowanie ogrodów to temat interdyscyplinarny. Romantyczny, przyjemny i piękny świat roślin, które zapewne kochasz, to tylko jedno oblicze ogrodu. Poza nim, jest wiele bardziej przyziemnych aspektów do ogarnięcia. A skoro piszę “przyziemnych”, to od prac ziemnych i ukształtowania terenu należałoby zacząć.
Później przyjdzie czas na nawierzchnie utwardzone, obrzeża, ogrodzenia, elementy wodne, małą architekturę ogrodową, a w końcu instalacje: nawadniania czy oświetlenia. Jest to całkiem sporo technicznych wyzwań, z którymi mierzymy się w projektach ogrodów.
Jeśli więc sądzisz, że zakuwanie roślin wystarczy, aby sprawnie projektować, to niestety, muszę skorygować kurs Twojego myślenia. Jest to jedynie wycinek interdyscyplinarnej wiedzy, która będzie Ci na co dzień potrzebna.
Jednocześnie, zostawię słowo pocieszenia. Coraz więcej jest dobrych źródeł wiedzy, dzięki którym możesz się szkolić i rozwijać, a tematy te nie są tak trudne, na jakie wyglądają. Zawsze też możesz skorzystać z pomocy i wsparcia specjalisty z danej dziedziny, jak choćby firmy zajmującej się automatycznym nawadnianiem w ogrodach.
Mit 2. Samo projektowanie to za mało, aby zarabiać. Klucz to wykonawstwo
W micie tym powtarza się, że oferowanie klientom jedynie (moim zdaniem “aż”) projektowania ogrodów, nie ma szans obronić się finansowo i będzie nierentowną działalnością. Dlatego, jeżeli chcesz się utrzymać na powierzchni i jakoś wiązać koniec z końcem, musisz również wykonywać ogrody.
Zaznaczam tu, bo może nie znamy się zbyt dobrze, że czuję się w pełni kompetentna do wypowiadania się na ten temat, bo zaczęłam od modelu projektowanie + wykonawstwo, ale po trzech latach z wykonawstwa zrezygnowałam.
Dlaczego? Głównie ze względów logistyczno – rodzinnych. W międzyczasie w moim życiu pojawiły się dzieci i praca w ten sposób przestała być fizycznie wykonalna.
Czy żałuję? Wcale. To było bardzo wymagające i na tamtym etapie nie poznałam odpowiednich ludzi, aby to mogło się udać.
Poukładana, zaplanowana i prowadzona z głową działalność tylko (aż) projektowa, może z powodzeniem dawać bardzo dobre, znacznie przekraczające 10-12 tysięcy przychody.
I może Ci się na pozór wydawać, że działalność wykonawstwa jest dużo bardziej opłacalna. Ale pamiętaj, że wykonując ogrody masz za to dużo większe koszty, jak np.: pracowników do opłacenia, utrzymanie maszyn, zakup materiałów, koszty transportu.
Znowu działalność projektowa, o ile nie utrzymujesz designerskiego biura w centrum miasta, charakteryzuje się niskimi kosztami i tym, że większość z zarobionych przez nas pieniędzy stanowi nasz zysk.
Projektowanie i wykonawstwo to model fantastyczny, wspaniały, ale wymagający. Jeśli zbudujesz dobry zespół – będzie to praca marzenie, a i możliwości zarabiania większe, niż przy samym projektowaniu.
Działalność projektowa, bez wykonawstwa, jest modelem o dużej elastyczności działania, więc jeśli takiej wolności szukasz, to bingo!
Mit 3. Jest to praca sezonowa
Faktem jest, że najwięcej ludzi myśli o ogrodzie wiosną, zwłaszcza po majówce, kiedy już spędzili trochę czasu w ogrodzie, zrobili pierwsze grillowanie, patrząc na ogród, który nie wygląda zbyt dobrze, pod wpływem emocji postanawiają, że coś z tym fantem trzeba zrobić i szukają pomocy, najlepiej na wczoraj.
Nie jest natomiast faktem, że telefon projektanta grzeje się po majówce, a już w wakacje milknie i tak milczy do następnej wiosny. To jasne, że są okresy, kiedy po prostu więcej osób o ogrodzie myśli, a są i takie, w których tych osób jest znacznie mniej.
Jako projektanci pracujemy z różnymi grupami klientów. Czasem są to osoby, które już posiadają swój ogród i szukają możliwości przeprojektowania go i dokonania ogrodowej metamorfozy. Osoby z istniejącym ogrodem planują takie zmiany najczęściej na wiosnę lub jesień, więc w tym okresie albo w czasie poprzedzającym ten okres szukają projektanta.
Bardzo często nasi klienci to osoby, które są w trakcie budowy domu, na różnym etapie tego procesu. Klienci z tej drugiej grupy szukają projektantów okrągły rok, po prostu realizując zadanie po zadaniu. Coraz więcej osób w trakcie budowy domu korzysta z różnych usług projektowych.
Angażowanie architekta wnętrz do zaplanowania przynajmniej części pomieszczeń staje się powoli standardem. W przypadku takich osób naturalne jest, że gdy przychodzi czas na planowanie ogrodu, ze wszystkimi jego aspektami (nawierzchnie utwardzone, taras, ogrodzenie, instalacje itd.) jest dla nich oczywiste, że sięgają wówczas po wsparcie projektanta ogrodów.
Budowy nowych inwestycji idą swoim rytmem poprzez kolejne etapy. Prace brukarskie czy murarskie są wykonywane przez niemal okrągły rok, z przerwą, gdy warunki atmosferyczne są naprawdę złe i jest po prostu mroźno.
A skoro tak jest, to znaczy, że na kolejne prace po prostu przychodzi czas i to o różnych porach roku.
Kiedy Inwestorzy widzą, że budynek z zewnątrz nabiera kształtu, zaczynają myśleć o kolejnych etapach, a żeby konkretnie rozmawiać z fachowcami, wybierać materiały i planować realizację, muszą mieć projekt, czy to zrobiony przez projektanta, czy samodzielnie.
I z tego powodu szukają wsparcia w bardzo różnych okresach roku, również zimą. Po tym, jak ostatnie lata to okres budowlanego boom’u i wszyscy przyzwyczaili się, że na dobrych fachowców trzeba czekać i z wyprzedzeniem rezerwować terminy, nie jest już niczym szczególnym, że klient szuka projektanta jesienią czy zimą, bo wie, że projekt potrzebuje mieć już wiosną, aby ruszyć z pracami w sprzyjającym czasie.
Mit 4. Liczą się (tylko) piękne wizualizacje
Żyjemy w kulturze obrazu i zachwycających zdjęć wymuskanych celebrytów, którzy nie dość, że piękni sami z siebie, to jeszcze filtry dodają im dodatkowo kolorytu i uroku.
W obrazkowym świecie, zachłysnęliśmy się także fotorealistycznymi wizualizacjami, zwłaszcza tymi na Instagramie.
Nie mogło być inaczej. Zaczęło się od wnętrz, w których wizualizacje doszły do takiego poziomu, że czasem trudno odróżnić prawdziwe zdjęcie od renderu. Klienci rozpieszczeni są wysoką jakością wizualizacji i obserwują piękne ujęcia na Instagramie, serduszkując je jak szaleni. Czy zatem da się funkcjonować jako projektant bez fotorealistycznych renderów?
Oczywiście, że się da. Całe lata pracowałam na RLA, i szczerze mówiąc, nigdy żaden Klient nie zarzucił mi, że z wizkami jest coś nie tak. Oczywiście, nie porażały garfiką, ale w końcu czy to wizualizacje mają zachwycać, czy pomysły?
Zauważ, że są nawet projektanci premium, którzy wizek nie robią wcale, a projekty tworzą odręcznie. Wartością naszych projektów są więc pomysły, rozwiązania, kompozycje i dobór gatunkowy, a nie fikuśne efekty wyklikane np. w Lumionie.
Bardzo lubię robić wizualizacje. To fajna zabawa. I efekty z programów typu Lumion faktycznie wbijają czasem w fotel, ale wiem, że to nie jakość renderów najbardziej doceniają klienci, chociaż to te właśnie piękne obrazki na Instagramie mogą być “wabikiem”, który jednocześnie pokazuje nasz projektowy styl i przyciąga do nas Klientów zainteresowanych tym, co właśnie widzą.
O tyle o ile naprawdę lubię świat wizek, to czasem mam z nimi kłopot, kiedy widzę wizualizacje, które nie są efektowne, a raczej efekciarskie. Efekt wody po padającym deszczu, piękne kałuże, ale też jednocześnie płonący w palenisku ogień i promienie słońca, a na kanapie kocyk, który jest suchy, chociaż przecież właśnie przed chwilą padało. Łatwo popaść w przesadę i naklikać lumionowych efektów. Oczywiście, każdy może mieć swoją estetykę, ale moim zdaniem ważne jest mimo wszystko, aby wizualizacja przedstawiała coś, co w rzeczywistości ma szansę zaistnieć. Intencji stojącej za wizualizacją dzienną z zapalonymi lampami, jak w nocy, nie pojmę. Próbowałam.
Czy da się funkcjonować bez renderów na wypasie?
Oczywiście, że się da. Choć wizualizacje to język obrazu, którym rozmawiamy z Klientami i w pewnym sensie “opakowanie” naszych pomysłów. Nie od dziś wiadomo, że ładne opakowania sprzedają się lepiej.
Kłopot w tym, że wiele jest przeciętnych wizualizacji bardzo ciekawych i interesujących projektów i równie wiele przepięknych wizualizacji projektów, które nie są interesujące niemal wcale.
Pewnie łatwo zgadnąć, która grupa zbiera więcej serduszek na Insta ;). Ale uwaga, ważna wiadomość! Owe serduszka mają o wiele mniejszą moc biznesową, niż nam się wydaje.
Mit nr 5. Klienci są (tylko) w dużych miastach
To mocno zakorzeniony mit, który ma katastrofalne skutki.
Po pierwsze: Ci z nas, którzy chcą działać w małym mieście czy miasteczku, boją się w ogóle zacząć.
A po drugie: Ci, którzy jednak zaczną, z powodu tego mitu postanawiają, że ich stawki muszą być niskie – bo przecież w małym mieście ludzie zarabiają mniej i nie można z tymi stawkami przesadzać.
To powszechne podejście.
Projektanci z mniejszych miast z zazdrością patrzą chociażby na pracownie ze stolicy sądząc, że tam to dopiero się zarabia. Czy faktycznie tak jest? Niekoniecznie.
Po pierwsze, w dużych miastach konkurencja jest większa.
Czy to przeszkadza?
Moim zdaniem nie. Jeszcze nigdzie nie ma takiego nasycenia projektantami ogrodów, aby mieć problemy z pozyskaniem klientów.
Jeśli ktoś ma z tym jednak kłopot, to jestem niemal 100% pewna, że przyczyna leży całkiem gdzie indziej, niż rzekoma nadpodaż, zazwyczaj w ofercie, która jest “kulą w płot”.
Zauważ, że w dużych miastach, w których potencjalnych klientów jest wielu, klienci Ci mają szeroką ofertę projektantów, z której mogą wybierać.
Na pewno pojawi się spora grupa osób, które zanim zdecydują się na spotkanie, wyślą co najmniej kilka zapytań o ofertę. Z kilku ofert wybiorą tylko jedną.
Autorzy pozostałych, odrzuconych ofert mogą odnieść wtedy mylne wrażenie, że ich oferta odpadła, bo była za wysoka.
Tymczasem, powód może być całkiem inny, w tym tak prozaiczny, że z marszu odpadły oferty projektantów, którzy odpisali po dłuższym czasie. I mówiąc dłuższym, mam na myśli więcej niż 24 godziny. Działając w większym mieście, na bardziej konkurencyjnym rynku trzeba się przyłożyć do budowania swojej marki, ale spokojnie, ten tort jest całkiem sporych rozmiarów.
Jakich rozmiarów tort jest dostępny w mniejszych miastach?
Oczywiście, proporcjonalnie mniejszy, nie znaczy to jednak, że nie można zdobyć satysfakcjonującej wielkości kawałka z różyczką z kremu. Rynek jest mniejszy, mniej jest nie tylko klientów, ale także projektantów.
Działanie na mniejszym rynku ma swoje zalety.
Łatwiej zbudować dość powszechną świadomość swojej marki. Jeśli działasz lub zaczniesz na takim właśnie rynku Twoim celem powinno być to, aby dowiedzieli się o Tobie wszyscy, a przede wszystkim ludzie z branży i branż pokrewnych jak np.: szkółki roślin, sklepy ogrodnicze, sprzedawcy materiałów na tarasy, nawierzchnie utwardzone, ekipy wykonawców, projektanci wnętrz. Zarówno na większych jak i mniejszych rynkach poczta pantoflowa i szepnięcie pt. “naprawdę mogę polecić” działają znakomicie.
Czy projekty powinny być tańsze w mniejszych miastach?
Odpowiem pytaniem na pytanie: a dlaczego miałoby tak być?
Nie ma najmniejszego powodu.
Wycena projektu to złożony temat, ale stawiamy raczej na świadome kształtowanie swojej polityki cenowej, która pozwala trafić do grupy klientów, do których naprawdę chcemy trafić.
Jeśli nie idziesz tym tropem, skazujesz się na błądzenie “po omacku” w labiryncie przypadkowych klientów, a podczas wyceny projektów będziesz uzależniać zaproponowaną stawkę od tego, ile (Twoim zdaniem) klient jest skłonny zapłacić i na ile go stać.
To droga donikąd! Na pewno nie do budowania solidnej firmy, zarabiającej na projektowaniu.
Jeśli czytasz to zdanie, to znaczy, że udało Ci się przebrnąć przez ten długi tekst. Cieszę się. To pozwala mi sądzić, że uda mi się wyplewić te 5 mitów z Twojego ogródka.
Niektóre bardziej, niektóre mniej – ale wszystkie są dla nas projektantów niezwykle szkodliwe – bo podcinają nam skrzydła.
Tego nie chcemy. Bezogródkową misją jest rozwijanie skrzydeł projektantów, dlatego z mitami powszechnymi jak podagrycznik, gotowe jesteśmy walczyć na wielu frontach.
Jeśli ten artykuł Ci się podobał, to będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz pod nim komentarz. Chętnie poznam Twoje zdanie na temat kłączy podagrycznika i dowiem się, czy przypadkiem nie panoszą Ci się na rabatach ;).
Iza Kaczmarek
TRWA REKRUTACJA DO KURSU ONLINE DLA PROJEKTANTÓW OGRODÓW. DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ.
Warto zajrzeć:
- odcinek 07 podcastu Bez Ogródek: Studia, kurs, podyplomówka, technikum – co wybrać, aby zostać projektantem ogrodów?
- odcinek 08 podcastu: Zaczynam projektować ogrody- o początkach w zielonym biznesie.
- odcinek 09- Z czego składa się projekt ogrodu?
- Szkolenie LIVE #zielonakademia: Co powinno się znaleźć w projekcie ogrodu, a co jest całkowicie zbędne?
Zajrzyj też do serii artykułów z cyklu „Pracownia projektowania ogrodów od zera”:
Część 3. Koszty założenia pracowni projektowania ogrodów
Część 4. Jakie są koszty prowadzenia pracowni projektowania ogrodów?